Tam zajęła sie nami dr.Pleskaczyńska, która umieściła nas w izolatce i zrobiła dodatkowe
badania. Okulistyka za dużo nami się nie interesowała .Przyszedł raz lekarz i stwierdził,że nic nie widzi i trzeba zrobić USG oka. USG wykonano po dwóch dniach i dalej nic. Wypuszczono nas na następny dzień i powiedziano ,że mamy sie zgłosić za tydzień do okulisty. Ucieszyłam się i pomyślałam,że teraz coś zacznie się dziać i wyznaczą termin operacji. Przyjechaliśmy ponownie i przeżyliśmy szok w przychodni czekało ok 40 dzieci na badania . Były to wcześniaki u których badano czy nie maja retinopati no i my. Hurtowo zakrapiano dzieciom
oczka co 15 min. trzy krotnie. Normalny spęd i następny proszę... Trzymano nas 4,5 h po czym wezwano i usłyszałam "Mamy złe doświadczenia z przeszczepem rogówki u niemowląt ponieważ po 3 miesiącach ponownie mętnieją ale taki przypadek widzimy pierwszy raz i państwa dziecko nie będzie widziało" jak stałam tak usiadłam.Jadąc tam byłam pełna nadziei ,że pomogą naszej Monisi typu operacja i po sprawie. Szok był tak ogromny że ścisło mnie w gardle i nie mogłam nic z siebie wydusić. Sebastian trzymał małą na rękach widząc co się dzieje stanowczym głosem kazał mi wstać i powiedział " wychodzimy ". To po to nas targali tyle kilometrów z 3 tygodniowym dzieckiem mimo wcześniejszego pobytu aby powiedzieć nam coś takiego. To szpital chyba miął sie z powołaniem dla kogo został wybudowany i komu ma służyć.
Chcieli byśmy podziękować dr.Pleskaczyńskiej ,która jako jedyna okazała nam więcej ciepła i zainteresowania naszym dzieckiem i przemiłym pielęgniarkom z oddziału noworodka...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz